Ariana | Blogger | X X

czwartek, 15 marca 2018

Prolog


Victoria zdecydowanie miała w sobie to „coś".
 Wyobraź sobie, drogi czytelniku, osobę o nieposkromionej chęci realizacji. Szalonej osobowości. Potrzebie niesienia pomocy. Wręcz bezczelnie ambitną.
A teraz przenieś to wszystko na postać.
Zamknij oczy.
Długie, kasztanowe włosy.
 Ciemne, okrągłe oczy.
Brzmi dobrze, racja?
By zachować pozytywnie wywarte wrażenie, należałoby poprzestać na wymienionych punktach.
 Lecz cóż byłby ze mnie za narrator, gdybym skrywał przed tobą prawdę?
 Tak więc, Victoria zdecydowanie posiadała w sobie to „coś".
 Jednak tym „czymś" zdecydowanie nie był wygląd.
 — Vicky?
 Dziewczyna spojrzała na rozmówczynię. Siedząc na miejscu pasażerskim, czuła się cokolwiek nie na miejscu. Przyzwyczaiła się do tylnych siedzeń, gdzie w spokoju mogła obserwować pozdrawiające ją lasy. W myślach wielokrotnie przeklinała Patrika i jego pracę dorywczą.
 „Kiedyś cię dorwę, Patrik. Dorwę, ubiję, zakopię i ponownie ubiję".
Czasami było to: „ Boże, za jakie grzechy", a niekiedy „muszę kupić nową pastę. Cuchnie mi z buzi."
 — Tak?
 Spojrzała niecierpliwie na rodzicielkę. Krótko ścięte włosy, zawijane przy końcach, delikatnie łaskotały jej blade policzki. Chwyciła jasny kosmyk i włożyła go za ucho. Nie spuszczając wzroku z drogi, cicho zapytała.
 — Jesteś pewna, że chcesz tam jechać? Jest przecież wiele uczelni, które cię przyjmą. Masz takie dobre oceny, wiesz. Nie musisz się ograniczać.
Victoria skubała niedbale rękawy przydługiego, białego swetra w niebieskie kropki. Spuściła głowę udając, jak bardzo wciągnęło ją nowe zajęcie.
 — Przecież już ci mówiłam. TNT University jest chyba najbardziej prestiżową szkołą w Europie! Grzechem byłoby to tak po prostu... no... zaprzepaścić!
 W rzeczywistości, nie mogła doczekać się chwili, gdy zdoła opuścić matczyną strefę. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo rani w ten sposób Juliet, ale wizja przyszłości, w której sama decyduje o swoim życiu, była nader kusząca.
 — Skoro tak...
 Victoria ponownie oparła głowę o szybę samochodu. Pospiesznie mijały ją drzewa, znaki. W zewnętrznym lusterku napotkała własne odbicie. Przymknęła oczy, udając, że wcale nie widziała krzaczastych brwi, szerokiego nosa i wąskich ust. Była jedynie nastolatką, a ocena, choć w większości trafna, to jednak dość wygórowana. Brwi wcale nie były złe, może odrobinę za gęste. Usta, owszem, wąskie, ale zawsze uśmiechnięte i gotowe wypowiedzieć słowa otuchy. Nos lekko zadarty, dodawał jedynie uroku zafrasowanej dziewczynie. Trudno powiedzieć, jak poprawnie określić urodę Victorii. Przeciętna - zdaje się, idealne określenie powierzchniowej warstwy. Ale w środku znajdziemy prawdziwą mieszaninę osobowości, z których sama nie zdawała sobie sprawy.
 Do końca trasy nie wypowiedziały ani słowa.


https://orig00.deviantart.net/3b1d/f/2018/098/8/b/natsuki3_by_mechanicpigeon-dc88c1k.png
 Lotnisko wręcz pękało w szwach. Na próżno przybyły niemal dwie godziny przed czasem. Rodzice już ściskali swoje pociechy, zalewając się łzami lub dając reprymendę. „Tylko bez wygłupów!" mówili jedni. „Załóż coś ciepłego!", prosili inni. Victoria ogarnęła wzrokiem szeroki korytarz, trzymając w dłoni jaskrawą, czerwoną walizkę. Gwar wypełniający pomieszczenie sprawiał, iż sama poczuła ogarniający ją stres. „Czy na pewno wszystko spakowałam? Zamknęłam drzwi z pokoju na klucz? Ale gdzie on jest? O, tutaj. Zaraz, a gdzie ja miałam ten papier..."
Jak na zawołanie, dostrzegła przed sobą wyciągniętą, szczupłą dłoń z dokumentem.
 — Zapomniałaś wziąć go z auta.
 — A, dziękuję!
 Chwyciła świstek i złożyła kilkakrotnie w pół, a następnie schowała do kieszeni. Całemu procesowi, z kwaśnym wyrazem twarzy, przyglądała się Juliet. Uniosła brew ku górze i spojrzała córce prosto w oczy.
 — No wiesz co? Wstydziłabyś się!
 Victoria zrobiła ruch, jakby odganiała od siebie natrętną muchę.
 — E, tam. To tylko pokwitowanie za pokój. Resztę dokumentów mam w teczce.
 — A gdzie teczka?
 Wzruszyła ramionami.
 — W walizce, a gdzie. Spoko głowa, dam sobie radę!
 Wątpliwość zmieszana ze wzruszeniem zagościła w spojrzeniu matki. Rozmowę kobiet przerwał sygnał wiadomości.
 Dziewczyna wyjęła telefon i zerknęła na wyświetlacz.
 — To od Maxa. Mogę?
 Skinieniem głowy przyzwoliła córce na chwilę wytchnienia. Sama wstąpiła po kawę i sok, a w tym czasie Victoria wybrała numer przyjaciela. Odebrał już po pierwszym sygnale.
 — Vicky?
 Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak dobrze znany, ciepły głos przybrał postać chorobliwie lękliwego.
 — Max? Co jest? Pisałeś, żebym zadzwoniła.
 Po drugiej stronie panowała cisza. Po chwili przerwał ją szept.
 — Vicky, proszę, nie jedź.
 Zmarszczyła czoło, nie wiedząc, co myśleć.
 — Żartujesz? Przecież ty też tam jesteś!
 Maxwell, bo tak brzmiało jego imię, rok temu opuścił rodzinne miasto i zamieszkał w TNT University. Od tamtej pory nie mieli ze sobą kontaktu, nie licząc spotkania w Boże Narodzenie. Nawet wtedy zachowywał się dziwnie. Jakby tłamsił w sobie wszystkie troski świata.
 — No wiem, wiem. Ale tu wcale nie jest tak fajnie. Prawdę mówiąc, jest zupełnie nie fajnie. Na serio, lepiej tu nie przyjeżdżaj.
 Przygryzła wargę, jak zawsze gdy nie wiedziała co zrobić.
 — Ale Max, nie rozumiem...
 — Posłuchaj, jeśli chcesz, to nie ma sprawy. Przyleć. Naprawdę. Będę się mega cieszył i w ogóle. Choć możesz potem żałować.
 —  Czemu?
 — Mam pewne wątpli...
Brak sygnału. Zdenerwowana, próbowała oddzwonić. Nadaremno. Zasięg miała doskonały, więc to raczej wina miejsca, z którego dzwonił Max. Doskonale wiedziała, co chciał powiedzieć: „Mam pewne wątpliwości." Ale względem czego? Niej samej? Że sobie nie poradzi?
 Machnęła ręką i włożyła komórkę do kieszeni. Dostrzegła w oddali zbliżającą się sylwetkę mamy. Chwyciła walizkę i pobiegła w stronę Juliet.
https://orig00.deviantart.net/3b1d/f/2018/098/8/b/natsuki3_by_mechanicpigeon-dc88c1k.png
 Gdyby ktoś jeszcze rok temu powiedział jej, że będzie uczęszczać do TNT University, gdzie wraz z Maxem mogłaby podbijać akademicki świat, w którym liczą się jedynie twoje zasady, pewność siebie oraz niezwykła inteligencja, a ponad to rozwijać swoje najskrytsze pragnienia i zacząć je realizować, zapewne by w to nie uwierzyła. Zamknęłaby danej osobie drzwi przed nosem, puszczając karteczkę z napisem „Weź się goń."
 Ale to prawda. Była właśnie w drodze do miejsca, o którym tyle śniła i marzyła. Co ciekawe, uniwersytet miał na własność własną bazę lotniskową, dzięki czemu zmierzała prosto ku szczęściu, bez potrzeby przesiadki.
 Chwyciła walizkę i włożyła ją do luki bagażowej nad siedzeniem. Stanęła na palcach i pchnęła mocno plastikową powłokę, nie zwracając uwagi na przeraźliwe zgrzytanie. Przymknęła klapę i zajęła miejsce.
 Ponownie spojrzała na wyświetlacz telefonu. Żadnych wiadomości. Po chwili namysłu w ustawieniach zmieniła tryb na samolotowy. Jeśli gdzieś się rozbiją, będzie przynajmniej umierać z czystym sumieniem.
 Wyjęła słuchawki z tylnej kieszeni spodni i zaczęła je rozplątywać.
 Ostrzeżenie Maxa wciąż nie dawało spokoju myślom Victorii. Przecież nikt nie dzwoni do kogoś od tak, aby zmienił szkołę, zwłaszcza tuż przed wylotem. A ona zna swojego przyjaciela. Był problematyczny, to fakt, ale nie mógłby wyrządzić nikomu w żaden sposób krzywdy. Zawsze wspierał każdy pomysł Vicky, jedynie czasami próbując wyperswadować jej jakąś głupotę. Więc co go ugryzło?
 Podłączyła urządzenie do komórki i znalazła ulubioną playlistę. Podgłośniła przy pierwszej piosence, próbując zagłuszyć nią gwar panujący w samolocie. Oparła głowę na ściance przy szybie. Śledziła wzrokiem maleńkie budynki o różnokolorowych poświatach. Oprócz tego kilka mlecznobiałych chmur przesłaniało dalszy krajobraz, tworząc coś na kształt plam powstałych na mapie.
  Zamknęła oczy. Pod powiekami miała rozgrywane sceny swojego przyszłego, nowego życia.

 Życia w TNT Univeristy.
 https://orig00.deviantart.net/eebd/f/2018/098/8/8/natsuki4_by_mechanicpigeon-dc88c1h.png